Jesteś tym, kim myślisz, że jesteś?
Lubię czytać młodzieżowe książki pod warunkiem, że nie są tylko o miłości i przekazują pewne wartości czytelnikom. O "Mieście kości" słyszałam dobre opinie od moich koleżanek, aż w końcu jedna z nich pożyczyła mi pierwszą część ze słowami "sama musisz to przeczytać". Powiem szczerze, że nie zawsze chętnie słucham kogoś, kto zachwyca się książkami o aniołach, ponieważ różnie z nimi bywa, chociaż umiejętnie wplecione anielskie pochodzenie czy coś w tym stylu może dodać powieści jakiś nowy pierwiastek, który całkowicie ją odmienia. Tak też stało się w przypadku "Miasta kości", które zaskoczyło mnie pozytywnie.
Na wstępie powiem, że jeśli poszukujecie książki, której akcja wciągnie Was od pierwszych stron, a miłość powali na kolana to nie bierzcie "Miasta kości" do ręki, bo Was rozczaruje. Pomimo tych kilkuset stron akcja przyspiesza dopiero w ostatnich rozdziałach, a przez pozostałe strony jest, ale nie pędzi na łeb na szyję. Jest zwyczajnie umiarkowana - bez problemu nadążymy za tym, co się dzieje, jednocześnie nie nudząc się za bardzo. Niestety momentami książka jest nudna, to fakt, ale takich momentów jest zaledwie kilka. Warto wtedy odłożyć ją na bok i wrócić na przykład następnego dnia - nic na siłę. Jest jeszcze jedna rzecz, która bardzo mi się podoba w tej książce - autorka pomimo wprowadzenia nadprzyrodzonych postaci, jakimi są wampiry, wilkołaki czy czarodzieje, nie powoduje takiego czegoś, co często występuje w tego typu książkach, że jeśli już jesteś tym wampirem to jesteś taki super i wow. Bycie wampirem nie jest czymś bardzo niezwykłym. Wiadomo, że jest różnica pomiędzy nim a człowiekiem, ale nie jest to tak rażące jak na przykład w "Zmierzchu", gdzie wampir jest jak jakaś gwiazda, a człowiek to tylko kolejny fan.
Sama fabuła nie jest jakoś super niezwykła. Mamy główną bohaterkę Clary, która momentami bywa irytująca (nie wiem co jest fajnego w beczącej i niemalże wiecznie niezadowolonej nastolatce), czasem się buntuje, ale zdarza się, że potrafi sobie dać radę. Jej przyjaciel Simon na szczęście nie jest jakąś totalną fajtłapą, ponieważ też nieźle sobie radzi, chociaż za wszelką cenę chce się opiekować Clary (powód jest raczej oczywisty i nikogo nie powinien zaskoczyć). Mamy też tajemniczego i mrocznego chłopaka o imieniu Jace, który jest Mrocznym Łowcą i zabija demony. Oczywiście on i Simon nie przepadają ze sobą. Przewidywalne? No raczej. Do tego mamy jeszcze kilka innych postaci, które są dosyć ważne dla książki, ale właściwie to są albo dobre albo złe, chociaż niektóre z nich kiedyś tam zmieniły strony (przeszły na jasną stronę mocy, tak w skrócie). Najbardziej jednak podobało mi się zakończenie, które jest dość zaskakujące. Oczywiście ja się ucieszyłam na taki obrót spraw ze słowami "nareszcie", ponieważ w końcu po raz pierwszy (chyba, że jakiegoś nie pamiętam) trafiłam na taki obrót spraw, który nie pojawił się chyba jeszcze w żadnej książce, jaką czytałam. Genialne! Jestem ciekawa, czy w kolejnych częściach autorka jakoś to fajnie rozegra :)
Polecić książkę mogę, aczkolwiek nie jest to coś, do czego się wraca. Dla przyjemności książka może być. Oczywiście następne części pewnie przeczytam, gdyż jak mówiłam zakończenie pozostawiło pisarce ciekawe rozwinięcie tej historii. Jednakże albo rozegra to dobrze albo całkowicie skopie. Nie pozostaje zatem nic innego jak czytać dalej i się o tym przekonać. A dla tych, których interesuje film - był przeciętny (i nie do końca pokrywał się z książką), a książka jest zdecydowanie lepsza (chociaż to chyba nie jest zaskoczeniem).